Miasto Victoria stolica
Brytyjskiej Kolumbii znajduje się na wyspie Vancouver. Z trzech stron jest
otoczone zatoką Strait of Georgia. To jest bardzo ładne, „europejskie miasto”, może
trochę drogie. Liczy ponad pół miliona mieszkańców.
Ogród "Buchard
Garden" znany jest na całym świecie ze swych przepięknych kwiatów i
ciekawie skomponowanych oranżerii. Emeryci, którzy ukończyli 80 lat życia mają do
ogrodu wstęp wolny. Viktorię szczególnie upodobali sobie Anglicy, bo przypomina
im rodzinny kraj.
Hotele w Victorii nie są tanie a do tego trzeba oddzielnie płacić
za parking samochodu. Doliczany jest też jakiś inny, miejscowy podatek. Pomimo
to chętnych do odwiedzania Victorii nie brakuje przez cały rok.
100 km na północ od Victorii
znajduje się 100 tysięczne miasteczko Nanaimo, które rozrasta się w ogromnym, wręcz zastraszającym,
tempie.
Oficjalnie historia Nanaimo
zaczyna się w XVII wieku ale tak naprawdę to miasto właściwie nie ma początku
bo od tysiąca lat było domem dla Indian Salish, którzy nazywali się Snuneymuxw,
co oznacza „wspaniali ludzie”.
Pierwszym
obcokrajowcem, który tu przypłynął był Meksykanin Julian Józef Harnandez w 1774
roku.
Kiedyś
w Nanaimo był węgiel kamienny w kopalniach. Pierwszy
pionier Che-wechi-i-kan włożył bryły węgla do canoe i popłynął do Fort Victoria
aby przedstawić zalety tych czarnych brył w Hudson Bay Kompanii. Tym sposobem w
1852 roku pierwszy transport węgla wyruszył drogą wodną do Victiorii, położonej
ponad 100 km od Nanaimo.
Początkowo
miasto nazywano ”Nanymo”. W 1864 roku 7 sierpnia nadano miastu nazwę „Nanaimo”.
Od 1867 roku zaczęto przewozić węgiel drogą kolejową z Park Head Slope do
Hudson Bay Coal Jetty.
W 1871
roku British Columbia została przyłączona do Konfederacji (ang. Confederation)
czyli cala prowincja stała się częścią Kanady.
24
grudnia 1874 roku miasto zostało wpisane jako trzecie najstarsze miasto w
British Kolumbii. Pobudowano szpital, kościoły i wiele szkół. Jeszcze sto lat
temu przypominało raczej rozciągnięta w zabudowaniach wieś.
Teraz
ze względu na bliskie a jednocześnie drogie sąsiedztwo (domy i mieszkania) Vancouver
i Victorii, rozwija się w bardzo szybkim tempie. Część ludzi, szczególnie ci,
którzy przechodzą na emeryturę sprzedają swoje domy w innych prowincjach Kanady
i kupują w Nanaimo, bo tutaj mają większy luksus za mniejsze pieniądze plus
dużo świeżego powietrza. Od 5 lat widzimy o wiele więcej samochodów na drogach.
W związku z tą sytuacją czasem trzeba stać w korku
nawet i godzinę, szczególnie na trasie z Nanaimo do Parkswill po 15:00, kiedy
ludzie zaczynają wracać z pracy.
Nasze
wybrzeże jest bardzo piękne, łączy się z parkiem Sutton Maffio Park gdzie w
okresie letnim odbywa się wiele koncertów, w których uczestniczy mnóstwo słuchaczy
chociaż bilety wcale nie są takie tanie. Zaś w weekend w Lion Pavilon w parku
na podwyższonej scenie można podziwiać w argentyńskim tangu przytulone pary, oświetlone
ostatnimi promieniami zachodzącego słońca, co dodaje dodatkowego uroku.
Spacerowicze
zatrzymują się i słuchają muzyki lub dołączają do grona tańczących. Jeździmy
tam czasami na koncert, potańczyć i poczuć jak pachnie morze.
To
miasto jest oddalone od Vancouver o 55 km drogą wodną. W ciągu dnia od 6 rano do
późnej nocy kursują olbrzymie promy przewożące ludzi i samochody w obydwie
strony. Cena za przewóz zwykłego
samochodu w jedna stronę wynosi ponad 80 dolarów plus pasażer musi kupić
dla siebie oddzielny bilet za 16 dolarów.
Pomimo
dość wysokich cen chętnych nie brakuje a w różne święta część załogi pracującej
przy promie reguluje ruchem ulicznym zbliżających się pojazdów chętnych
do zabrania się na prom. Oczywiście za wszelkie większe pojazdy na przykład
motorhome oplata wynosi jeszcze więcej. Czasami w ciągu zimy jeżeli wieje
bardzo silny wiatr prom nie kursuje.
Mamy tez niewielkie lotnisko obsługiwane
przez dwóch przewoźników: Air Kanada i West Jet.
Samoloty
latają do Vancouver, Calgary, Victorii, Seattle a niektóre nawet do
Toronto. Oprócz tego mamy jeszcze maleńkie samoloty (Beaver Plane), które zabierają
tylko 6 pasażerów. Startują i lądują na wodzie. Przelot do Vancouver trwa 15
minut a hałas wewnątrz przekracza
dopuszczalną ilość decybeli dla uszu. Cena biletu to około $100. Mimo to chętnych
nie brakuje. Gdy mgła unosi się nad zatoka samoloty Bever nie starują.
W
Nanaimo jest Uniwersytet i wiele średnich szkół. Nie wspomnę o podstawowych i
przedszkolach. Jest jeden teatr z prawdziwego zdarzenia gdzie wstęp na spektakl
kosztuje co najmniej $50 lub więcej. Warzywa i owoce kosztują znacznie więcej
niż w dużych miastach.
Tak
więc nasza ukochana wyspa wcale nie jest tania. Ale za to jest bardzo przyjemna
i zawsze świeża. Ludzie są mili i uprzejmi. Sprzedawcy w sklepach pakują towary
konsumentom a nawet czasem odnoszą do samochodów.
Już
sama nazwa jest piękna a tajemnicze, kwitnące wczesną wiosną bladoróżowe lub
sine kwiaty kojarzą mi się z muszlami perłowymi.
Całe
drzewa obsypane tylko kwiatami, liści jeszcze nie ma. Mięsiste płatki rozchylają
się do słońca tak szeroko jak to tylko jest możliwe a zapach jest tak wspaniały
że aż trudny do opisania. Czasem wiatr powieje i przyniesie zapach do
mieszkania przez otwarte okno.
Po jakimś
czasie zaczynają opadać pierwsze płatki i pod drzewami układa się magnoliowy
kobierzec, nie opodal zmieszany z zieloną soczystą, wiosenną trawą.
Po tym
cudzie natury spacerują roześmiane, wcześnie urodzone panie z naszego osiedla. Czasem
poczłapie staruszek z chodzikiem albo pani z pieskiem. Mała dziewczynka uskubie trochę tych atlasów na poduszkę
dla swojej lalki i zaśpiewa jej kołysankę.
Byłam w Nanaimo, wspaniałe miasteczko!
OdpowiedzUsuń