Wycieczka na Hawaje
Zapraszam
na wirtualną podróż na Wyspy Hawajskie. Aloha! Czyli w języku hawajskim powitanie, cześć i
dzień dobry! Właśnie w tym miesiącu mija 5 lat od naszej 20 dniowej morskiej podróży.
Wykupiliśmy
te wycieczkę z okazji 75 rocznicy urodzin
mojego męża. Płynęliśmy 6 dni i nocy w jedna stronę z San Diego w Kalifornii na
Wyspy Hawajskie.
Był
to niezbyt duży statek Holand - America o nazwie Van Damme. Razem z załogą było
nas około 2 tysięcy.
Mała
ciekawostka - niektóre firmy zajmujące się tego rodzaju wypoczynkiem dają dużą zniżkę
jeśli wakacje zamawiają 4 osoby znające się ze sobą. Oczywiście każda para ma na statku własną, niekrepującą
kabinę - pokój. My także skorzystaliśmy w tych zniżek i wybraliśmy się ze
znajomymi.
Oprócz bardzo smacznych posiłków i wieczornych występów
czas upływał nam na zabawach tanecznych, oglądaniu filmów, słuchaniu klasycznej
muzyki w wykonaniu polskich muzyków, na nauce hawajskiego, który składa się
tylko z 12 liter: a, e, h, i, k, l, m, n, o, p, u, w i na podziwianiu pięknie tańczących
hawajskich dziewcząt. Były różne konkursy, prezentacja biżuterii i
artystycznych obrazów, które można było zakupić. Wszystkie te kameralne
spotkania z reguły odbywają się przy lampce musującego wina na koszt ekipy prezentującej
dany produkt.
Był jeden bardzo późny bo o północy wieczór ze słodkościami.
Przedziwne rzeźby w owocach i warzywach przedstawiające różne zwierzęta i
kwiaty plus niebywale ilości przeróżnych ciast, ciasteczek i tym podobnych
rzeczy.
Pogoda dopisywała a więc miło było pospacerować lub posiedzieć
na zewnątrz.
A woda mieniła się błękitem z zielenią uderzając o
rufę statku.
Moje myśli wysłane wiatrem uleciały do Polski z
najlepszymi życzeniami dla moich wnucząt. Wydawało się, ze statek płynie w
przeciwną stronę. Ciepły powiew wiatru zaplątał się w mój żółty szal. W oddali
ocean błyszczał jasnością a zza lekkich obłoków Anioły spoglądały ciekawie. Czułam
lekki zawrót głowy od pojedynczych kropel Oceanu Spokojnego.
Siedziałam na szóstym pokładzie z książką w ręku i
nie miałam ochoty jej czytać bo tyle innych wspaniałości działo się wokół. Daleki,
doskonale okrągły horyzont i lazurowe
niebo zanurzone w wodzie szumiało swoje
morskie pieśni. Nade mną olbrzymia kopula i tyle świeżego, przejrzystego,
morskiego powietrza, którym tak lekko oddychać. Białe spienione fale mieszały się
w szaleńczym obłędzie z reszta oceanu. Tak chwilo, proszę trwaj jak najdłużej.
Czyste wyspy, piękna piaszczysta plaża, ciepła woda zapraszały
na relaks. Pływaliśmy w fantastycznie w słonej wodzie.
W dzieciństwie często bawiąc się używaliśmy słowa
„Honolulu” na przykład: pytano nas. Dokąd się wybieracie? Odpowiadaliśmy. Do
Honolulu. Ta nazwa nic nam wtedy nie mówiła. Ot używało się jak wiele innych słów,
zapewne usłyszanych od dorosłych. Nawet nie wiedziałam wtedy co to znaczy.
A po latach rzeczywiście dotarłam do Honolulu. Jest
to duże miasto na wyspie Oahu, w sercu Hawaii. Blisko przepięknej plaży Waikiki
pobudowane są wysokie budynki hotelowe.Szliśmy wzdłuż plaży aż do Królewskiego,
Hawajskiego Hotelu boso, a ciepła, woda obmywała nasze stopy. Tam zatrzymaliśmy
się na krótki odpoczynek delektując się
oryginalną wersja drinku ”Mai-Tai”.
Innego dnia byliśmy przy dymiącym wulkanie.
Odwiedziliśmy także Pearl Harbour. Na wodzie w
pewnej odległości od brzegu pobudowano specjalny budynek-pomnik (Pacific National
Monument) dla uczczenia żołnierzy Armii Amerykańskiej, którzy zginęli rano 7
grudnia 1941 roku zaatakowani niespodziewanie przez armie japońską.
Na wyspie Kona można było kupić sobie prawdziwa
perle wydobyta w naszej obecności z muszli. Nie wspomnę o egzotycznych kwiatach
i barwnych strojach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz