sobota, 19 października 2019
Moje najtrudniejsze zmaganie w życiu, czyli lepiej późno niż wcale.
Tego artykułu nie powinni czytać kierowcy z dużym stażem! Cha, cha – zabraniam!
Artykuł jest przeznaczony dla tych co się wahają czy wyrabiać prawo jazdy.
W latach 30 mojego życia uczestniczyłam w wypadku samochodowym (prowadził ktoś inny). Pozostał mi taki uraz, że nawet nie chciałam słyszeć o zrobieniu prawa jazdy. Tak upłynęło kilka dobrych lat. Nie chodziłam do żadnych terapeutów, po prostu "olałam" ten temat. W końcu nie wszyscy muszą mieć prawo jazdy.
Upłynęło kolejnych "kilka" lat, aż tu nagle w wieku lat 66, babcia Zosia wpadła na pomysł.
Może jednak warto spróbować?
Mój mąż wspierał mnie w tym temacie, więc decyzja mogła być tylko jedna.
W Kanadzie ktoś, kto chce zrobić prawo jazdy ma wybór:
1) zapisać się na kurs
2) nauczyć się samemu
Jeśli wybieramy drugą opcję dostajemy bezpłatną książeczkę ze znakami i przepisami.
Po przestudiowaniu zdaje się teorię. 80% pozytywnych odpowiedzi i egzamin zdany.
Dostaje się literkę "L" którą przykleja się z tyłu samochodu i już można jeździć, ale tylko z kimś kto ma już prawo jazdy od dłuższego czasu. Nie wolno jeździć samemu, w nocy i po autostradach.
Większość ludzi bierze lekcje z praktyki u instruktora jazdy. Godzinna jazdy kosztuje $50.
Jeśli czujemy się na siłach aby zdawać egzamin praktyczny to wówczas umawiamy się na egzamin, który kosztuje $75 ale dla seniorów jest bezpłatny.
Teoretyczny egzamin zdałam za drugim razem, no ale znać teorię to wcale nie znaczy umieć jeździć.
Wzięłam chyba z 15 lekcji jazdy u instruktora.
Poszłam na egzamin no i oczywiście oblałam ale coś się tam nauczyłam, zapamiętałam błędy jakie zrobiłam. Specjalnie nie przejęłam się, bo nie spodziewałam się, że zdam za pierwszym razem. W końcu nawet kierowcy z prawem jazdy z innego kraju oblewają za pierwszym razem.
Znowu zaczęłam jeździć z instruktorem, a czasem też z mężem. Najwięcej ćwiczyłam parkowanie na pustym parkingu w weekend albo parkowanie za innym samochodem czyli (równoległe) bo to jest najtrudniejsze.
W końcu umówiłam się na drugi egzamin praktyczny.
Na samym początku egzaminator polecił zaparkować za innym samochodem. Zrobiłam to poprawnie, potem jechałam autostradą po czym skręciliśmy w mniej uczęszczaną drogę i otrzymałam polecenie zaparkowania przy krawężniku.
Moja uwaga była skupiona na tym aby zaparkować nie więcej niż 30 cm od chodnika. Zrobiłam to dobrze, popełniając jeden błąd: zapomniałam obejrzeć się przez ramię czy aby w niewidocznym punkcie nie jedzie np. rowerzysta. Ten egzaminator chyba bardzo chciał żebym zdała bo aż 3 razy dał mi sygnał zaparkowania przy krawężniku. Oczywiście ani razu nie obejrzałam się przez ramię, czyli znowu oblałam. Wróciwszy do biura, ten sympatyczny starszy pan wytłumaczył mi co zrobiłam nieprawidłowo i powiedział "musisz jeździć dotąd aż wyrobi Ci się nawyk". Wiedzieć to za mało.
Była już jesień więc znowu "odpuściłam" sobie to prawo jazdy i wyjechaliśmy na zimę do Kalifornii.
Kiedy wróciliśmy wiosną do Nanaimo przekonałam męża że nie warto wydawać pieniądze na jazdę z instruktorem. Pojeżdżę z mężem i spróbuję jeszcze raz. W końcu do trzech razy sztuka.
Któregoś dnia wróciwszy do domu zobaczyłam w drzwiach wizytówkę mojego instruktora "Sophia, call me." Myślę sobie, co on może ode mnie chcieć?
Może chce żebym popilnowała mu dzieci? Następnego dnia dzwonię a on mi mówi, że będzie mnie uczył jazdy bezpłatnie, tak długo aż zdam. Zaniemówiłam!
Pytam się „Dlaczego to robisz Damian? Ty masz troje dzieci, potrzebujesz pieniędzy, tym bardziej że Twoja żona nie pracuje bo opiekuje się dziećmi”.
On zaś "Bo jesteś już blisko końca, aby zdać egzamin."
Mąż też mnie zachęcał żebym się nie poddawała.
Z instruktorem wyjeździłam jeszcze 8 godzin i poszłam na egzamin.
Przed egzaminem powiedziałam do męża, że jak tym razem nie zdam to odpuszczam bo kosztuje mnie to za dużo nerwów: jedź z przepisową szybkością (a w Nanaimo jeździ się albo z górki albo pod gorę), obejrzyj się przez ramię przy zmianie linii jednocześnie trzymając kierownicę prosto aby nie zboczyć ze swojej linii, nie przegap znaku stop, wiedz która droga ma pierwszeństwo przejazdu, kiedy można skręcić w lewo, zwolnij do 30 km na godzinę w terenie szkolnym.
Sporo tego jak dla babci na pierwszy raz - prawda?
Tym razem wzięłam nasz samochód, poprzednio próbowałam zdawać jeżdżąc małym samochodem mojego instruktora. Egzaminatorką była kobieta. Od samego początku rozmawiała ze mną i chyba dzięki temu wyluzowałam się i egzamin praktyczny zdałam!
Zdałam egzamin z prawa jazdy!
W wieku 67lat!
Przez pierwszy rok jazdy wcale to do mnie nie docierało, szczególnie jak trzeba było jechać 80 lub 90 km na godzinę. Teraz jestem wdzięczna zarówno mężowi jak i instruktorowi, że zdobył się na tak miły gest. Oczywiście po egzaminie zrewanżowałam mu się za dobre serce.
Teraz nie mam takiego lęku jak na początku i jestem wdzięczna że los potrakował mnie pozytywnie w tym względzie.
Fantastyczna jest możliwość wyjazdu do sklepu spożywczego, lekarza czy na spotkanie z koleżankami.
Tak więc, jeśli ktoś z Was waha się, główkuje czy warto jeszcze robić prawo jazdy, odpowiadam że WARTO!
I jeszcze odnośnie próbowania: przyjrzyjmy się dzieciom ile razy próbują zrobić tę samą czynność wcale nie zrażając się niepowodzeniem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)