To miejsce nazywa się Dolina Śmierci.
Nazwa nie jest zachęcająca
ale park jest piękny i bardzo ciekawy, niepowtarzalny w swej
urodzie, olbrzymi, fascynujący.
Zajmuje obszar na granicy dwóch stanów USA: Kalifornii i Nevady.
Jest to najbardziej gorący, najbardziej suchy (wilgotność
powietrza wynosi 1%), najbardziej wietrzny obszar gdzie prędkość
wiatru dochodzi do 160 km na godzinę.
Na dodatek znajduje się tam
najniżej położone miejsce w Ameryce.
Jak sama nazwa wskazuje Dolina Śmierci czyli wszystko umarło ale to
nieprawda.
Tutaj też tętni życie na kalifornijskiej Mojave
Desert.
A jeśli odwiedzi się pustynię wiosną to zobaczymy całe
połacie kolorowych kwiatów: żółtych, fioletowych, różowych lub
białych.
Najniższy punkt tej doliny znajduje się aż 86 metrów poniżej
poziomu morza!
Aż trudno to sobie wyobrazić, prawda?
Stojąc tam na samym dole, gdzie jest biało od soli ma się naprawdę
mieszane uczucia.
Dalej jest olbrzymi obszar, który nazywa się „Badwater”.
Jest to miejsce gdzie kiedyś było słone jezioro długie na 4,5 km.
Teraz pozostała tam sól po której trudno przejść, bo są tam
wertepy podobne do kraterów na Księżycu lub do zaoranego pola z
olbrzymimi skibami. To wygląda tak, jakby sam diabeł grał tam w
golfa i nawet tak się nazywa ”Diabelskie pole golfowe”. Mimo
nazwy, urzeka swym wyglądem.
Trudno przejść po tej części,
lepiej popatrzeć z daleka.
Właśnie tu można spotkać wędrujące kamienie. ”Racetrack Playa” - tak nazywa się dno wyschniętego jeziora.
Do doliny zjeżdżamy samochodem, zostawiając go na parkingu i
odwiedzamy rożne części doliny np. Złoty Kanion, potem inne pasma
górskie o nieco zardzewiałych i innych pastelowych odcieniach,
gdzie artyści mają swój raj, przyjeżdżając malować obrazy. Ta cześć doliny nazywa się „Artist’s Palette” (
Paleta artystów).
Wdrapaliśmy się na punkt widokowy o nazwie „Zabriskie Point”
skąd podziwialiśmy erozyjne formacje skalnicowate. Miesce
zainspirowało nawet film nakręcony przez Michelangelo Antonionio o
takim samym tytule.
Olbrzymią dolinę otacza potężne pasmo górskie Panamint z
najwyższym szczytem Teleskop Peak (3368 metrów npm) i pasmem gór
Amargosa.
W okresie letnim lepiej nie odwiedzać tej doliny, bo często
temperatura powietrza dochodzi do ponad 50 stopni Celsjusza. W 1913
roku w lipcu zanotowano plus 57, 7 stopni Celsjusza. Był to rekord.

Bylo dość rześko ale słońce pięknie świeciło ogrzewając nas
nieco i dodając dodatkowego uroku otaczającym krajobrazom.
Zwiedzających jest mnóstwo w okresie zimowym. Najbliższe hotele
których nie ma w tej okolicy za wiele, znajdują się w sporej
odległości - około 30 km. Lepiej zarezerwować wcześniej, bo
jeden dzień na całą dolinę to za mało. Przydałyby się
przynajmniej 4 dni na zwiedzanie.
Na północy Parku Narodowego Doliny Śmierci jest 2 piętrowe rancho
zwane "Scotty’s Castle". Nazwa pochodzi od Walter E. Scott - słynnego
hochsztaplera, który przekonał biznesmena Alberta Johnsona do
wybudowania tej willi i zainwestowania w te dolinę rzekomo w złoża
złota. Jak się okazało, złota nie znaleziono ale Albert z żoną
polubili to miejsce (oraz Waltera) i przyjeżdżali tu na okres
zimowy.
Nie mając potomstwa przekazali swoja posiadłość na cele
turystyczne.
Tak więc turyści maja frajdę odwiedzając ten
oryginalny i bardzo dobrze utrzymany zabytek.
W 1933 roku Dolina została ogłoszona narodowym pomnikiem, a w 1944
roku parkiem narodowym. Cały ten obszar to raj dla geologów, którzy
wciąż badają skały.
Zosiu,pieknie opisujesz, naprawde ciekawe tereny, az wam zazdroszcze, ze nie moge tam byc z wami, ani bez was, napewno mnie ta przyjemnosc nigdy nie spotka. Brawo Zosiu Larry, zycze szczescia i zdrowia
OdpowiedzUsuń