Autor szablonu: ArianadlaWioski Szablonów | Flower design by BiZkettE1 / Freepik

niedziela, 26 kwietnia 2020

Dom


Każdy dom ma swojego ducha, który skrzypi, sapie, cyka, tupa, szura kapciami, trzaska drzwiami w przeciągu, igra kurzem w słonecznym blasku światła.
DOM to nie tylko fundament, ściany i dach ale także skrzypiąca podłoga,  schody i łazienka z małymi buteleczkami i schowek na narzędzia i warczący odkurzacz a także pachnące przyprawy  w kuchennych szufladach ale przede wszystkim to rozbrykane dzieci i wyrozumiały uśmiech rodziców spoglądających  na swoje sokoły.
"Home Sweet Home" tak mówią Anglicy.
Zupełnie innego znaczenia nabierają dzisiaj, teraz te 3 wyrazy nawet w dosłownym tłumaczeniu na język polski.
Jeszcze tak niedawno były domy sypialnie gdzie pracujący ludzie przyjeżdżali przespać się aby skoro świt znowu wyjechać do pracy czasem bardzo odległej. Takie domy ożywiały się tylko w weekend i święta. Teraz stały sie miejscem pracy, odpoczynku a nawet kuchcenia.
Są domy w których zawsze obecny jest "szklany gość"gdzie nie ma rozmów nawet w czasie posiłków bo każdy z domowników coś ogląda w TV albo sprawdza na telefonie. Jeżeli dorośli tak zachowują sie to gdzie i kiedy dziecko ma nauczyć się dobrych manier? I jak taka rodzina egzystuje? Kiedy mają się lepiej poznać, polubić, porozumieć, zaprzyjaznić jak nie w czasie przyjemnym dla wszystkich czyli podczas wieczerzy?
Na szczeście są domy przez duże "D".
Domy gdzie jest rodzinna atmosfera i gdzie jest czas na rozmowę a "szklany gość" jest wyłączony albo nie ma go wcale.
W takim domu jest dużo czułości.
W takim domu dzieci czują się bezpiecznie i uczą  samodzielności.
W takim domu kot ociera się o nogi a pies upomina o spacer.
Teraz wszystkie domy "przekształciły się" w małe samodzielne instytucje.
Jest tam zawodowa praca, szkoła, przedszkole, kuchcenie, pieczenie, pranie, prasowanie, sprzątanie, szycie rozmowy telefoniczne lub Skype, ale przede wszystko to oaza bezpieczeństwa.
W moim magicznym domu jest wiele przestrzeni dla wszystkich i jest dobra energia.
Jest miejsce do pracy i do odpoczynku, czas na medytację i marzenia, na słuchanie muzyki a nawet na taniec szczególnie potrzebny teraz kiedy nie ma żadnych spotkań towarzyskich bo jednak nie można zapominać o ruchu, szczególnie w starszym wieku.
Dom, a w nim pełna miska barszczu, zapach pieczonego chleba.
Za oknem maciejka, nasturcja  i czosnek. Kwitnące drzewo.
Kiedyś w dzieciństwie garnek gliniany na kołku od płota, pies szczekający, odbicie blasku księżyca w Narwi, żabi koncert, swietliki buszujące w zaroślach różańskich krzewów.
I rodzic czekający z ciepłym obiadem.

Po Świętach Bożego Narodzenia zapytałam Lidzię jak spędziła wigilię?
Oto co mi napisała:
"Miałam piękna wigilię.
Było radośnie bo nowy dom wszystkich eksytował.
Bajkowo bo w ten wieczór zaczął padać śnieg.
Miłośnie bo mówiliśmy o miłości.
Wesoło bo były prezenty i wygłupy"
Myślę, ze każdy z nas ma co wspominać.
W tych trudnych dla nas wszystkich chwilach gdzie czas złapał sie za ogon, przenieśmy się myślami w słoneczny dobry CZAS i docenijmy to co mieliśmy. Patrzmy otymistycznie w przyszłość, to pomoże nam przetrwać obecną tymczasową chwilę.
Tego życzę Wam i sobie z głębi serca  moi mili czytelnicy.

środa, 1 kwietnia 2020

2016, maj - Izrael


 
Być może nie powinnam pisać o tym kraju ponieważ często organizowane są wycieczki z Polski ale przecież każdy z nas ma inne spojrzenie, nieprawdaż?


Polecieliśmy z Polski do Tel Awiw jeden dzień wcześniej aby mieć czas na odpoczynek nim dołączymy do zwiedzającej grupy. Przedstawiciel z biura podróży czekał na lotnisku pomimo, że była 4- ta rano. Z samochodu ziewając podziwiałam ciemny granat nieba. Nasz hotelu znajdował się bliziutko pięknej plaży nad morzem Środziemnym. Pospaliśmy do południa a potem udali na plażę. Następnego dnia po obfitym śniadaniu zamówiony autokar zabrał nas na zwiedzanie. Naszym przewodnikiem był nauczyciel historii Izraelczyk. Cały czas opowiadał. Myślę, że aż za dużo chciał nam przekazać. W klimatyzowanym autokarze mieliśmy komfort, było tylko 20 osób.

Dzieje Izraela to ta sama historia, która jest opisana w Biblii. 
Początek Izraela zaczyna się od momentu gdy Bóg zawarł przymierze z Abrahamem.
Staremu Abrahamowi urodzil się syn Izaak, któremu z kolei urodzil się syn Jakub. Bóg zmienil Jakubowi imię na Izrael. Jakub miał 12 synów. Wszyscy potomkowie Jakuba i jego synów z rodzinami to właśnie naród Izraela.
 
Pomimo, że widziałam wiele przepięknych krajobrazów w różnych częściach świata to jednak Izrael urzekł mnie swym urokiem. Jest inny. Dominuje w nim krajobraz wyżynno-górzysty. Pustynia Negew zajmuje aż 40% powierzchni.
Tyle tam historii i legend, że można ten kraj porównać tylko z Polską.
Tak samo umęczony, zagrabiany przez wieki. Stojąc na górze Nebo, która znajduje się w zachodniej część Jordanii na wysokosci 820 metrów wyobraziłam sobie jak Mojżesz stanął tutaj po 40 latach wędrówki ze swoim ludem wędrującym przez pustynię i zobaczył Ziemię Obiecaną, całą dolinę rzeki Jordan, Morze Martwe. Wzrok sięga aż do Jerozolimy. Uzmysłowiłam sobie trud, mękę, chłód, głód, pragnienie i tysiąc innych przeszkód jakie napotykali.
„Wiodło go imię, które Bóg mu powierzył w grzmotach i błyskawicach na górze Synaj. Gdy schodził z góry jego głowę oświetlały promienie wschodzącego Słońca. I wtedy morze wysychało a woda wytryskała ze skał na rozkaz Pana”. Byliśmy przy kamieniu gdzie wypływa zródełko. Mojżesz miał uderzyć 3 razy w skałę i woda powinna wypłynąć. Był zmęczony i spragniony jak rownież jego ludzie a woda nie wypływała więc walił w tę skalę kilkakrotnie, aż pojawiła się woda. Tak głosi historia biblijna.
Patrząc na tę olbrzymią przestrzeń doznałam ogromnej zadumy nad ludzką nieszcześliwą dolą. Dlaczego to człowiek jest tak okrutny na tej Ziemi i świadomie i bezwzględnie niszczy własny gatunek na różnych etapach zycia?
Gdyby te kamienie mogły przemówić opowiedziałyby niejedną historię tej Ziemi, pomieszanej z kośćmi krzyżowców, którzy przyszli tu w 11 wieku z Europy aby wyzwolić Jerozolimę i Grób Święty spod panowania muzułmanów.
W wyprawie brali udział baronowie Latyńscy, z Burgundii, Frankowie, a także mała grupa Ślązaków. Wyprawę zaaranżował papież Urban drugi.
Po uroczystym ślubowaniu z Europy wyruszyło w pierwszym rzucie pół miliona ludzi a doszło do Jerozolimy niecałe 20 tysiecy. Przez te cztery bardzo dłuuuuugie dla nich lata wyginęli w bojach z Saracenami, z głodu, z pragnienia z upału, z powodu niewiedzy czy też własnej lekkomyślnosci.
Tak, tak wielka krucjata nie była sielanką. Stała się straszliwym marszem dziejów ludzkości.
W Europie szła fama jak bardzo są rycerscy ci woje, jacy są świeci. A przecież byli tylko zwykłymi ludzmi z wszelkimi swoimi słabościami, ułomnościami, tesknotą za domem rodzinnym, niektórzy z niepokonaną własną chciwością.
Mimo to krucjata osiagnęła cel. Odbiła się pozytywnym echem prawie w każdej dziedzinie życia. Europa jakby przeskoczyła 300 lat do przodu. Długoletni kontakt ze Wschodem dotychczas prawie nieznany przyczynił się do szybszego rozwoju Europy. W następnych wiekach odbywały się kolejne krucjaty ale jedynie ta pierwsza odniosła największe sukces.


Jednocześnie poczułam wielką wdzieczność do losu, iż dane mi było zobaczyć ten kraj na własne oczy. Wciąż jest tu tyle niepokoju. Odkładaliśmy z roku na rok wyjazd, aż w końcu zrobiło się tak niebezpiecznie na całym świecie, iż doszliśmy do wniosku, teraz albo nigdy.
Przygoda z Izraelem i Jordanią okazała się bezpieczna i nadzwyczaj sympatyczna.
Pozostanie w mojej pamięci do końca życia. Już marzy mi się następna podróż do tych krajów.
W naszym hotelu śniadania były tak różnorodne i smaczne z ogromną ilością przeróżnych produktów włacznie z chałwą, wielkimi daktylami, przepyszny humus, różne rodzaje serów, weęlin, różnych chlebów, bułeczek a nwet śledzie itd.
Pomimo, że w niektórych miejscach ta ziemia jest wyschnięta i spieczona to jednak piękna. Podziwiałam z zapartym tchem, delektując się wspaniałymi widokami. To była niezapomniana uczta dla moich oczu.

Góra Nebo jest miejscem, gdzie według tradycji pochowany został Mojżesz. Jest tam monument poświecony Mojżeszowi, na którym jest hebrajski wpis a na dole angielski.
Wchodząc na górę Nebo zobaczyłam wysoki kamień z dedykacją na pamiatkę pobytu naszego polskiego Papieża Jana Pawla drugiego z 2000 roku i drzewo oliwne zasadzone przez niego. Poczułam szybsze bicie serca, radość i dumę jak wszechobecny był nasz Papież. Powiew wiatru przynosił orzezwiający chłód tamtego przedpołudnia. Ogarnął mnie spokój. 
 
Realistycznie przedstawione nauki Jezusa w „Listach Nikodema” przez Jana Dobraczyńskiego zostały przetłumaczone na 14 języków. Pierwszy raz książka ukazała się w 1952 roku. Wciaż jest wznawiana. Opowiada także o zmaganiu Nikodema z ciepieniem jakim jest choroba jego córki.
Spacerując w ogrodzie oliwnym (Getsemani) podziwialiśmy stare, pokraczne, pokrzywione pnie drzew oliwkowych, które jeszcze pamietają Jezusa, kiedy modlił się w samotności i został pojmany aby zginąć na Krzyżu. A kamienie, które tam leżą, być może zostały uświecone stopą Pana. Do ogrodu przylega kościół Wszystkich Narodów znany także jako Kościół Konania.


16 maja 2016 kiedy dotarliśmy kolejką linową do twierdzy Masada, która znajduje się na niezbyt wysokiej górze ( można także wejść pieszo jak kto woli) temperatura powietrza wynosiła plus 40 stopni Celsjusza.)
Ta zadziwiająco bardzo smutna historia wciąż jest żywa w sercach ludzkich.
Co czuli ci ludzie umierając? Strach czy radość ze zwyciestwa?


Tego samego dnia po lunchu pojechaliśmy nad Morze Martwe, które bielało w oddali. Wysmarowaliśmy się czarnym mułem i rozkoszowali słona wodą, która unosiła nasze ciala. Procent zasolenia wynosi ponad 33%.
Potem szybki prysznic a po nim nasza skóra była gładka jak niemowlęcia. Lato jest bardzo upalne w Izraelu a więc woda wysycha także z morza. Próbują temu zapobiec poprzez doprowadzanie rurami dodatkowej wody.
Następnego dnia wypłyneliśmy dużym statkiem na jezioro Galiliejskie w cudowny, słoneczny dzień. Ton wody mieszał się z błękitem nieba. Lekki wiatr kołysał łodzią i ochładzał nasze umysły z przeżytych wrażeń. Przewodnik opowiadał historię Galilei.
Podobno w nocy mgły pojawiające się przy ksieżycu wygladają jak skrzydlate Anioły.
Jerozolima to domy z szarego kamienia otoczone murem. Właściwie to kamień na kamieniu. Długo trzeba wpatrywać się aby dostrzec pojedyńcze drzewko czy odrobinę zieleni. Nic dziwnego skoro na przestrzeni wieków była zagrabiana aż 18 razy. Jerozolimskie mury obronne zostały wzniesione przez tureckiego Sulejmana Wspaniałego w 16 wieku, cześciowo na fundametach wcześniejszych fortyfikacji.
W 1981 roku zostaly wpisane na liste UNESCO. Wewnątrz jest to obszar niewiele większy niż 1 km kwadradowy a mieszka na nim na stałe 20 tysiecy ludzi. To Starego Miasto jest podzielone na 4 dzielnice: Muzułmańska, Żydowską,Ormiańską i Chrześcijańska. Tak więc mamy w Izraelu 3 różne religie.
Miedzy domami i straganami ciasno stłoczonymi wije się Droga Krzyżowa , Via Dolorosa.................aż do świętego kościoła Holy Sepulcher inaczej Bazylika Bożego Grobu.
Trzeba nie lada wysiłku żeby odnależć każdą ze stacji.
I właśnie tu poczułam się bardzo zawiedziona.W takim świętym miejscu rozłożono tyle straganów z przeróżnymi pamiątkami, iż trudno przejść nie mówiąc już o jakimkolwiek skupieniu się na Drodze Krzyżowej, na bólu zadanym Chrystusowi, na tym, że to naprawdę zdarzyło się.
Kilka ostatnich stacji jest w Bazylice Grobu Bożego. Jest tam marmur na którym podobno złożono ciało Chrystusa po śmierci. Ludzie przyklękają i całują to miejsce modląc się żarliwie. W pomieszczeniu gdzie odbyła się ostatnia wieczerza Jezusa z jego uczniami nie ma żadnego stołu. W tym czasie tylko bogaci ludzie mieli stoły w swoich domach zaś biedni spożywali posiłki siedząc na podłodze.
Grób Matki Jezusa Maryi znajduje się u podnóża Góry Oliwnej w klasztorze prawosławnym. Do grobowca schodzi się po 47 stopniach z XII wieku.

Betlejem leży w West Bank a więc przekraczaliśmy granicę, aby dostać się do miejsca gdzie urodził się Chrystus. Jest tam Bazylika Narodzenia Pańskiego wpisana na listę UNESCO w 2012 roku.
Wchodzimy do Groty Narodzenia i widzimy lśniącą metalową gwiazdę w miejscu gdzie stał żłobek. Płonie lampka. Pielgrzymi modląc się, dotykają lub całuja to miejsce. Zawieziono nas także do Nazaretu gdzie Jezus mieszkał z rodzicami.


Cezarea nadmorska to ruiny starożytnego miasta znajdujące się pobliżu współczesnej wioski izraelskiej Cezarei na wybrzeżu Morza Sródziemnego.
Miasto zostało założone 20 lat p.n.e przez Judei Heroda Wielkiego. To imię
większości kojarzy się z wydanym rozkazem wymordowania dzieci do 2-giego życia lat. W wielu kościołach są mozaiki upamiętniajace to straszne wydarzenie.
W dawnych czasach był to ważnym port morski. W przeciągu następnych 1300 lat miasto przechodziło różne koleje losu. W latach 60- tych dwudziestego wieku zostały odkopane ruiny z czasów Imperium Rzymskiego. Na szczególną uwagę zasługują fortyfikacje krzyżowców i Teatr Rzymski na 4 tysiące widzów jak również stylowa bizantyjska ulica z drzewami tamaryszkowymi. Po remoncie teatru organizowane są tu współczesne koncerty i inne spektakle. Chętnie zostałabym w tym w mieście posłuchać koncertu. W ogóle te ruiny urzekły mnie. Fantastyczne położenie portu. W Cezarei przemawiał św. Piotr do setnika Korneliusza a św. Paweł, który został uwięziony w Jerozolimie był pózniej przetrzymywany tu do czasu wysłania go do Rzymu.


Następnego dnia czas na Ścianę Płaczu i wycieczkę wokół chrakterystycznej budowli Jerozolimy Kopuła Skały gdzie znajduje się Kamień (Świeta Skała!) Na ktorej Abraham miał złożyć w ofierze swojego syna. Jest to najlepiej widoczny punkt miasta. Wzgórze Świątynne jest jednym z największych obszarów i najmocniej strzeżonym przez żołnierzy Izraelskich.
Nocowaliśmy dwie noce w kibuc. Nawet zdażylam pojść tam na basen. Posiłki spożywaliśmy ze wszystkimi pracownikami w dużej, słonecznej stołówce. Druga kolacja wypadła w piątek a więc sabat. Z zainteresowaniem i radością obserwowałam żydowskie zwyczaje.
 

Byliśmy jeszcze w budynku specjalnie zbudowanym do przechowywania około tysiąca manuskryptów pisanych na papirusach, pergaminie, skórze zwierzęcej i bronzie. Zostały odkryte przez młodego pasterza beduińskiego w grotach w pobliżu Kumran na zachodnim brzegu Morza Martwego w 1947 roku. Potocznie mówi się "Zwoje znad Morza Martwego". Liczą sobie około 2 tysiecy lat i zawierają informacje z historii Izraela jak również Stary Testament i wiele innych cennych faktów. Napisane zostały w jezyku hebrajskim aramejskim i greckim. Ormianie zamieszkiwali te tereny jeszcze przed Żydami. Obecnie w Izraelu mieszka ich około 2 tysiecy. Dach tego budynku cały czas w okresie letnim oblewny jest zimną wodą aby zachować niską temperaturę wewnątrz. Oczywiście te skarby znajdują się w specjalnych gablotach.
 


  
Właściwie mogłabym tak pisać i pisać o tym kraju. Osobiście znam wiele osób, które często wracają tu znowu na wakacje, występy lub obejrzeć jeszcze raz zabytki, ktorych jest tak wiele iż nie wiem czy wystarczyłoby pieć lat aby dobrze zaznajomić się z historią. Jedzenie z Izraelu jest znakomite.
Po bardzo intensywnym tygodniu pojechaliśmy na 3 dni do Dżerasz i Amman stolicy Jordani. Jeszcze tego samego dnia przewodnik jordański pokazał nam amfiteatr mogący pomieścic prawie sześć tysięcy ludzi. w dalszej kolejności podziwialiśmmy łuk trimufalny i setki antycznych kolumn.


Następnego dnia udaliśmy się do Petry stolicy Nabataeans. Obiekt pod ochroną UNESCO. Czasem nazywany "Red Sand Stone" albo siódmy cud świata. Jest tylko jedna wąska droga prowadząca wśród przepięknych, wysokich czerwonych skał. Najlepiej zachowanym obiektem jest skarbiec zbudowany w ten sposob, że wykorzystano skałę w której wyrzezbiono dwupoziomowy budynek o wysokości 47 metrów z pięknymi korynckimi kolumnami, freskami i różnymi innymi figurami. Oprócz tego mamy ruiny teatru, światyni królewskiej, kościoła, zakonu i wielu innych symbolicznych budowli ważnych dla tamtejszych ludzi Nabataeans ponad dwa tysiące lat temu.


Mieszkali oni w grotach lub w wydrążonych skałach. W niedalekiej odległości znajdowały się groby ich bliskich w skałach. Królewskie rodziny budowały specjalne piramidy, groby dla swych umarłych.
Specjalnymi wyżłobionymi korytarzami-kanałami doprowadzano wodę.
Tego dnia w którym zwiedzaliśmy Petrę był silny wiatr, założyłam maskę na twarz. W hotelu recepcjonistka zasugerowała nam łaznie turecką. Skorzystaliśmy i w przeciągu pół godziny całodzienne zmęczenie ulotniło się. Życzyłabym sobie mieć taką łaznię w domu - ha, ha. 
I tym optymistycznym zyczeniem żegnam się.