Zgodnie z naszą tradycją od 15 lat kontynujemy krótkie wyjazdy z okazji moich urodzin.
W tym roku od lutego czekały opłacone noclegi w eleganckim hotelu w Tofino na naszej wyspie Vancouver 200 km od domu.
Od pierwszego wyjazdu do Tofino w 2009 roku poczułam sentyment do tej miejscowości.
Nazwa trochę zbliżona do Portofino i wszystkim znanej piosenki:
"wiedzieli ludzie z Portofino, że do niedzieli dzień czy dwa...".
Wracajmy jednak do Tofino.
Autostrada prowadzi w poprzek wyspy, droga kręta, bardziej górzysta. Co zakret to piękne widoki.
Warto odwiedzić las Cathedral Grove usytuowany w Mac Milland Park gdzie rosną gigantyczne drzewa Douglas Fir liczące 800 lat.
Po drodze mijamy duże, długie jezioro Cameron, dalej małe miasteczka Port Albernii i Ucluelet.
W tym ostatnim gdy zatrzymamy się na chwilę to widzimy z jaką niesamowitą siłą fale Oceanu Spokojnego biją o kamienisty brzeg...
Tofino to turystyczna miejscowość gdzie mieszka około dwa tysiące mieszkańcow, za to jest dużo hoteli dla turystów ale i tak w okresie letnim nie można dostać noclegu pomimo wysokich opłat za dobę.
Tofino usytuowane na półwyspie Esowita na tradycyjnym terytorium pierwszych narodów TLA-O-QUI-AHT.
Ludzie przyjeżdżają tu by poczuć zapach Oceanu Spokojnego, posmakować soli na ustach, znad wody wiejący wiatr niesie delikatną, mokrą, słoną mgiełkę, pobrodzić po piaszczystych plażach, posłuchać szumu oceanu, nacieszyć oczy morskim krajobrazem.
Młodzi korzystają z surfingu, kajakowania. Naprawdę jest co podziwiać miedzy innymi ogromne, wiekowe drzewa cedrowe w parkach i wiele innych cudów natury.
Czasem można spotkać groźnego niedźwiedzia grizly lub wilka kiedy wychodzą ze swoich nor w poszukiwaniu kolacji, posłuchać śpiewu ptaków, zabrać się z grupą łodzią aby zobaczyć orki.
6 czerwca we wtorek wybraliśmy się do Tofino. Minąwszy Nanaimo i z boku Parksville zobaczyliśmy hen w oddali dym. W tym momencie jeszcze nie przypuszczaliśmy, że za chwilę będzie nas też dotyczyć.
50 kilometrów dalej okazało się że policja zablokowała drogę i wszystkie samochody wracały z powrotem do Nanaimo.
Mój mąż należy do tych co tak szybko nie rezygnują, wróciwszy do domu sprawdził na komputerze obecną sytuację w tym rejonie i mówi "jesteśmy spakowani, jedna linia otwarta, jedziemy".
O 14 znowu wyruszyliśmy, ujechawszy dalej od domu niż za pierwszym razem zastaliśmy taką samą sytuację tyle tylko, że tym razem znajdowaliśmy się bliżej pożaru. Helikopery z wodą krażyły nad ogniem.
Wyszłam z samochodu, robiąc zdjęcia i krótki filmik, czułam żar, widziłam nie tylko czarny dym ale czerwone jęzory ognia pomimo, że słońce ostro świeciło.
Od dzieciństawa, kiedy to późnym wieczorem palił się dom sąsiadki na naszej ulicy nigdy nie byłam tak blisko pożaru.
Postaliśmy tam godzinę, odechciało mi sie podróży wobec powyższej klęski i znowu zawróciliśmy do domu.
Po przeciwnej stronie autostrady w stronę Port Albernii stały samochody jeden za drugim na odcinku 7 kilometrów.
Cóż z żywiołem się nie walczy. Wobec żywiołu jesteśmy małymi kruszynkami, często bezradni.
Dowiedziłam się pocztą pantoflową, że od kilku dni widać było mały dym, a więc już płonął las na górze ale służby przeciwpożarowe zlekceważyły więc za dwa dni pożar objął w swe władanie 20 hektarów a już następnego dnia roszalał się na ponad 100 hektarów lasu.
Długoletni mieszkańcy tych okolic powiadają, od 40 lat nie było w tym miejscu tak ogromnego pożaru.
Jest już weekend a droga wciąż zamknięta do Port Albernii a tym samym do Tofino.
Usuwane są skutki pożaru. Na szczęście ostatniej nocy i dziś padał obfity deszcz więc mam nadzieję, że doszczętnie zgasił ogień.
Nasze zdjęcie z Tofino tu zamieszczone to lipiec 2018 a więc trochę czasu upłynęło.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
Zofia