Polonia kanadyjska pielęgnuje polskie tradycje i uczy historii.
13 sierpnia bieżącego roku w Polskim Domu Kultury przy ulicy 90 Dock w Victorii, stolicy Brytyjskiej Kolumbii odbyła się uroczysta impreza z odsłonięciem popiersia naszego wybitnego wodza Józefa Piłsudskiego.Dla nas to cała wyprawa bo należało pokonać samochodem 120 kilometrów w jedną stronę.
Uroczystość zaczęła się już w południe, wspaniałymi występami, na pięknie udekorowanej scenie.
Wystąpiły takie zespoły jak:
Biały Orzeł
Kalyna - ukraiński chór
Paul Kannaspuro (śpiew i gitara)
Zofia& Wiktor Szczurek duet
i wiele wiele innych.
Pogoda też nam dopisała, plus 30 stopni, słonecznie.
Pod rozstawionymi parasolami przy stolikach można było zjeść smaczny lunch przygotowany przez nasze miłe panie, ubrane w polskie stroje ludowe: bigos, pierogi, kiełbaski na gorąco, kawa, herbata i własne wypieki, do wyboru.
Nie zabrakło także polskiego piwa.
Były tańce, swawole i dobry humor nikogo nie opuszczał.
Oprócz tego kilka straganów a z nich najbardziej oblegany z biżuterią Pani Hani.
W sprzedaży były także pocztówki, książki z prozą i, piekną poezją Adama T. Marck i polskie pamiątki.
Do uroczystości przyłączyli się Ukraińcy. Sporo miejscowych Kanadyjczyków i turystów także odwiedziło nas.
Przygotowano ciekawą dekorację z kwiatów symbolizującą dwie flagi:polską i ukraińską przy popiersiu wodza.
O siedemnastej zaczęła się najważniejsza część dnia przy akompaniamencie zawodowej orkiestry dętej z Vancouver.
Po odsłonięciu popiersia Józefa Piłsudskiego przy ogólnym aplauzie słuchaliśmy wzruszających opowieści najstarszych Polaków, mieszkańców Victorii i okolic.
Wspomniano ciekawostkę o wodzu, który postawił swoją stopę w Victorii. Wracający statek z Japonii zatrzymał się na jakiś czas w Victorii. Józef Piłsudski z Tytusem Filipowiczem wyszli na ląd i skierowali się do apteki na lody (ponad sto lat temu właśnie tam sprzedawano lody)
Był to rok 1904. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to,że łódź odpłynęła do Vancouver z ich bagażami i dokumentami.
Być może kto czytał moją książkę „Na skrzydłach wiatru” to pamięta, że na stronie 40 piszę szerzej o tym wydarzeniu. Tak jakbym przewidziała, że za rok od wydania książki słowo w słowo zostanie to samo powtórzone na uroczystości.
Na zakończenie zachęcano uczestników aby kwiaty symbolizujące flagi zabrać do własnych ogródków.
Ja też wzięłam żółte, przesadziłam do większych doniczek i jeszcze mi kwitną ozdabiając koniec lata.